Jak przypomina portal "Interia", opinia publiczna poznała dziś zaskakujące informacje dotyczące wypadku limuzyny Beaty Szydło z lutego 2017 roku. Emerytowany funkcjonariusz SOP-u, który znajdował się wówczas w obstawie pani premier, w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" przyznał, że kolumna rządowa miała poruszać się bez sygnalizacji dźwiękowej. Stoi to w sprzeczności z przedstawianą przez SOP wersją wydrzeń. Do sprawy odniósł się Donald Tusk. Co powiedział?
Sprawa wypadku premier Szydło
Piotr Piątek był jednym z funkcjonariuszy ochraniających premier Beatę Szydło wtedy, gdy doszło do wypadku jej samochodu w lutym 2017 roku. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przyznał, że wbrew złożonym zeznaniom, kolumna nie miała włączonych sygnałów dźwiękowych. Przed złożeniem wyjaśnień miał od przełożonych usłyszeć słowa "Piotrek wiesz jak było".
Dodał, że jeśli chciał zachować pracę i szansę na awans, musiał mówić to, co wszyscy. Były SOP-owiec przyznał, że nie mógł dłużej żyć z tym kłamstwem i choć są ludzie, którzy nie chcieli aby te fakty ujrzały światło dzienne, zdecydował się wreszcie ujawnić prawdę. "Ta sprawa nie dawała mi spokoju" - powiedział.
Donald Tusk komentuje nowe wieści w sprawie wypadku Beaty Szydło
Po tym, jak nowe fakty ujrzały światło dzienne, pojawiło się wiele komentarzy. Jedną z osób, które zdecydowały się skomentować nowe informacje, znalazł się Donald Tusk. Były premier stwierdził, że chcąc uniknąć odpowiedzialności, zdecydowano się zrzucić całą winę na ofiarę. "Zrobili to całej Polsce, a nie tylko Sebastianowi z Saicento" - speuntował były premier.
Tomasz Siemoniak stwierdził z kolei, że po tym wszystkim, na stałe z polityki powinni zostać usunięci była pani premier oraz ówczesny szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Mariusz Błaszczak.
A wy, co sądzicie o całej sprawie?
To też może cię zainteresować:
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach:
O tym się mówi: