Aktor teatralny, filmowy, serialowy Adam Ferency otwarcie skomentował kłopotliwą dla siebie sytuację, jaką spowodował podczas spotkania w Świdnicy.

Nie panował nad słowami, które z trudem wypowiadał

Jak podaje "Super Express", artysta podczas spotkania Świdnicy będąc pod wpływem alkoholu z wielką trudnością odpowiadał na pytania. Mówił nieskładnie, bełkotał i poruszał drażliwe tematy polityczne.

Błagał publiczność, aby nie głosować na prezesa dodając, że sam nie wie, na kogo powinno się oddać głos. Otrzymał za to brawa. Gdy został delikatnie upomniany, aby opowiadać o sobie zamiast o polityce, zbuntował się nieco zdziwiony tą reakcją.

W gruncie rzeczy prowadząca spotkanie nie potrafiła dojść do porozumienia z aktorem, który wciąż powracał do tematów politycznych wbrew wcześniejszym ustaleniom, co sporej grupie uczestników spotkania nie przypadło jednak do gustu.

Gdy po całym zajściu informacja dotarła do mediów, Adam Ferency zapytany o kłopotliwą sytuację odpowiedział szczerze i bez ogródek - Tak, przez całe życie piłem alkohol i przez całe życie on nie robił mi dobrze. Kiepsko sobie z nim radziłem. Ale czasami człowiek jest już tak znękany, że to z niego eksploduje. Jest to choroba, którą można by nazwać dipsomanią. Zdarza się raz na jakiś czas. To tak jakbyśmy złapali grypę. W Polsce strasznie ciężko jest ludzi przekonać, że alkoholizm to choroba. Wiem, że jak nazywam alkoholizm grypą, to tak jakbym go lekceważył. Ale jak widzę skutki polityki nastawionej na to, żeby ludzie się żarli, to już nie wiem, czy nie lepiej jest pić - wyznał szczerze artysta.

YouTube/Tomasz Krasiński

Co o tym sądzicie?

O tym się mówi: Tajemnicze wizje współczesnych jasnowidzów mocno zaskakują. Co czeka Polskę w 2022 roku

Zerknij: Astronomowie dokonali niezwykłego odkrycia. To najprawdopodobniej największy obiekt tego typu w historii. Czy mamy powody do niepokoju