Jednak każdy, kto stracił współmałżonka, czy rodzica jest w stanie nazwać towarzyszące tym chwilom emocje. Po siedmiu latach od śmierci jednej z najbardziej lubianych aktorek Anny Przybylskiej, dowiedzieć się możemy z wywiadu udzielonego przez Jarosława Bieniuka i Oliwię Bieniuk, co się wówczas działo w ich sercach, duszach i umysłach.

Niezwykle wzruszające wyznanie wdowca i jego córki

Jarosław Bieniuk w szczerej rozmowie wyjawił, że bardzo dobrze wiedział, że nigdy nie zdoła zastąpić mamy dzieciom. Jak przyznał, wsparcie ofiarowane wtedy przez jego mamę okazało się kluczowe, gdyż mieszkając z nimi przez jakiś czas, była w stanie zadbać nie tylko o sprawy przyjemnej codzienności, jak przyrządzanie posiłków, czy dbanie o czystość, lecz także o atmosferę bliskości, bezpieczeństwa i rodzinnej czułości w tak ponurych i przygnębiających dla rodziny zmarłej Anny Przybylskiej chwilach.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez plotkara (@_plotkara__)

Nie zmienia to jednak faktu, że były piłkarz po stracie żony dzielnie przejął część jej obowiązków nie bacząc na to, że uznawane są one za domenę kobiet. Oliwia Bieniuk natomiast wspomniała o czasie, gdy po 6 miesiącach od śmierci mamy, wciąż całą czwórką kładli się spać w jednym łóżku.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez @oliwia.bieniuk

Jak przyznała, nie pamięta zbyt wiele z tamtych czasów, jednak w pamięci utkwiło jej to, że jej młodszy braciszek Jaś wciąż się rozpychał i trzeba było pilnować, aby był przykryty. Nie ulega wątpliwości, że Jarosław Bieniuk po stracie ukochanej żony Anny bardzo dzielnie poradził sobie jako samotny ojciec w trudnej żałobie.

Jak przyznał, wspólne spanie w jednym łóżku miało pomóc im wszystkim, a szczególnie dzieciom poradzić sobie z targającymi wówczas nimi emocjami. Oliwia przyznała w wywiadzie, że obecność babci odegrała w najtrudniejszych chwilach bardzo ważną rolę.

Jarosław Bieniuk nigdy nie wybaczy sobie, że w Dniu Matki" zabrał Jasia do przedszkola - Popełniłem błąd i zamiast zatrzymać wtedy Jasia w domu, to pozwoliłem mu być w przedszkolu. Tam śpiewał piosenkę dla mam z innymi dziećmi, a ja widziałem, jak po policzkach lecą mu łzy, choć nie potrafił chyba nazwać tych emocji, miał trzy lata. A dla mnie to był jeden z najgorszych dni w życiu. Czułem się, jakby ktoś moje serce kroił na kawałki. Niepotrzebnie posłałem go do przedszkola (...) - wyjawił rozgoryczony.

O tym się mówi: Barbara Kurdej-Szatan zdradziła swój mroczny sekret. Fani gwiazdy przerażeni

Zerknij: Zaskakujące fakty z życia Hanny Lis wyszły na jaw. O tym wiedzieli tylko jej najbliżsi. O czym mowa