Jak przypomina portal "Interia", 34-letni Bartosz zmarł 6 sierpnia w Lubinie po interwencji podjętej przez policję. Policja konsekwentnie wskazuje, że w momenci przekazywania go służbom medycznym, mężczyzna żył. W sprzeczności z tym stoi nagranie rozmowy zarejestrowanej przez pracowników pogotowia.
Bartosz z Lubina - nowe fakty w sprawie
Z nagrań do jakich dotarli dziennikarze "Onetu" wynika, że w momenci przybicia załogi karetki pogotowia 34-letni Bartosz już nie żył. Z zapisu rozmów ratowników wynika, że medycy zastanawiają się kto w tej sytuacji powinien stwierdzić zgon i gdzie powinno zostać przewiezione ciało zmarłego.
Na pytanie dyspozytora dlaczego ratownicy wzięli mężczyznę do karetki, skoro już nie żył, ratowniczka odpowiada, że nie byli w stanie na deszczu zbadać wszystkich parametrów. Wcześniej z ratowniczką rozmawiali dziennikarze "Polsatu". Przyznała wówczas, że gdy przybyli na miejsce mężczyzna nie wykazywał żadnych oznak życia.
Zaznaczyła wówczas, że ratownicy nie podjęli reanimacji pacjenta, bo ta nie była też prowadzona przez funkcjonariuszy policji. Wskazała również, że podjęto decyzję o wzięciu ciała do karetki, bo karawan i tak nie mógłby go zabrać bez stwierdzenia zgonu przez lekarza.
W związku ze śmiercią 34-letniego Bartosza, Prokuratura Rejonowa w Lubinie zdecydowała o wszczęciu śledztwa, które prowadzone był pod kątem niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy, a także do nieumyślnego spowodowania jego śmierci. Prokuratura Krajowa zdecydowała o przeniesieniu śledztwa Prokuraturze Okręgowej w Łodzi.
Co sądzicie o całej sytuacji?
To też może cię zainteresować: Magdalena Ogórek i Jarosław Jakimowicz z ważnym apelem. Prowadzący skrytykowali dziennikarzy TVN. O co chodzi
Zobacz, o czym jezcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Krystyna Pawłowicz przyłapana na wakacjach. Nie spędzała ich sama. Uwagę wszystkich zwrócił jeden szczegół. O czym mowa
O tym się mówi: Smutne doniesienia płyną od Doroty Gardias. Dziennikarka zmaga się bardzo ciężką chorobą. O co chodzi