Media obiegła niesamowita informacja z Legnicy. Miała bowiem miejsce niecodzienna medyczna interwencja ratowników. Docierając na miejsce wezwania, ekipa ratunkowa poznała prawdę.
Wezwani na ratunek do rannego, odmówili udzielenia pomocy
Wprost wryło ich podłogę, gdy dowiedzieli się w jakiej sprawie zostali wezwani. Portal “O2” podaje, że mieszkająca w Legnicy kobieta pilnie wezwała pogotowie ratunkowe z powodu zranienia członka rodziny.
Gdy dyspozytor odebrał zgłoszenie o cierpiącym domowniku mieszkanki Legnicy, natychmiast wysłał pod wskazany adres medyczny zespół ratowniczy. Z informacją o silnym krwawieniu, karetka pogotowia gnała ulicami miasta zdając sobie sprawę z tego, że w przypadku silnego krwawienia, każda minuta jest na wagę złota.
Gdy pracownicy pogotowia dotarli na miejsce i dowiedzieli się kto został zraniony i potrzebuje pomocy, wprost oniemieli. Jak się okazało, kobieta wzywająca pogotowie ratunkowe do rannego członka rodziny, nie zaznaczyła podczas rozmowy z dyspozytorem, że chodzi o jej psa.
Na domiar złego, drobnemu skaleczeniu, jakiemu uległ czworonóg wcale nie towarzyszyło silne krwawienie, jak poinformowała dyspozytora właścicielka psa. Ratownicy medyczni widząc, że ich pacjentem miałby być szorstkowłosy jamnik, odstąpili od udzielenia pomocy narażając się przy tym na gniew właścicielki zwierzęcia, która urządziła ekipie ratowniczej straszną awanturę.
Kobieta podczas kłótni z ratownikami medycznymi, ani myślała o podaniu swoich danych osobowych, nie chciała także współpracować i wykonywać jakichkolwiek poleceń. Z racji tego, że na miejsce zdarzenia zmuszona była przyjechać policja, sprawa ta trafi do sądu, co skutkować może nałożeniem na właścicielkę psa grzywny w wysokości do 5000 zł.
Co o tym sądzicie?
O tym się mówi: Beata Kozidrak wyjeżdża za granicę? Internauci wprost oburzeni