Oprócz mnie moi rodzice mają jeszcze dwoje dzieci. Gdy przeszli na emeryturę, postanowili kupić daczę położoną bardzo daleko od miasta. Jedzie się tam samochodem w jedną stronę około trzech godzin.

- Ale ziemia była tania - radował się ojciec. - Tyle roślin można uprawiać w takim ogrodzie! I zostawimy dzieciom duży kawałek ziemi!

Ale nikt nas, dzieci, nie zapytał, czy w ogóle potrzebujemy tej ziemi.

Potem okazało się, że większość terenu była porośnięta trawą, na pozostałej części znajdował się stary ogród z już wyschniętymi drzewami, które trzeba było wykorzenić.

Trzeba było bardzo ciężko pracować, by wszystko doprowadzić do stanu używalności. Rodzice zaczęli więc prosić nas o pomoc.

Moja starsza siostra odmówiła im pomocy. Powiedziała, że ​​ma dużo pracy do wykonania. A mój młodszy brat powiedział, że nie ma samochodu i tym samym nie ma możliwości, by przyjeżdżać do daczy rodziców.

Generalnie tylko ja zgodziłam się im pomóc.

Wziąłem urlop od pracy, kupiłem niezbędne materiały budowlane, aby trochę wyremontować dom. Przez całe lato orałem tam jak niewolnik.

Minęły trzy lata. Przez te wszystkie trzy lata nieustannie jeździłem tam, aby pomóc rodzicom. Uporządkowałem działkę, uporządkowałem dom.

Teraz zaczęła przyjeżdżać tam moja siostra z rodziną. A mój młodszy brat zaczął przychodzić na ryby, choć wcześniej nawet palcem nie kiwnęli i nie pomagali rodzicom.

Ja rok temu wziąłem ślub. Moja żona miała urodzić dziecko. Wiosną rodzice zaczęli mnie wzywać do siebie: żebym jak zwykle pomógł im w obowiązkach na daczy.

Ale nie pojechałem. Nie chciałem zostawić żony z małym dzieckiem. Odmówiłem. Powiedziałem, że pomagam im przecież od tylu lat, więc niech teraz zainteresowanie wykażą siostra i brat.

Ale ani brat, ani siostra nie chcą pomagać rodzicom. Zasugerowałem, żeby zatrudnili kogoś do pomocy. Ale rodzice odmówili.

Zrobiło mi się ich żal, więc w końcu pojechałem ich odwiedzić. Byłem u nich trzy dni, a w tym czasie zachorowało moje dziecko. Miało wysoką gorączkę, a żona musiała wezwać karetkę.

To, co usłyszałem od mojej matki, zadziwia mnie do tej pory.

- To tylko temperatura! Nic strasznego mu się nie stanie! A kto nam tu pomoże? Nie zostawiaj nas.

Zdenerwowałem się, kiedy to usłyszałem. Powiedziałem:

- Niech pomogą ci, którzy przychodzą tu tylko odpocząć.

Mama bardzo się na mnie obraziła, ojciec też. Brat i siostra również.

Wszyscy uważają mnie za niewdzięcznego. Mój ojciec powiedział, że nie zostawi mi spuścizny po ziemi.

Już nigdy więcej nie pojadę im pomóc. Nie docenili mnie.

O tym się mówi: Najmniejsza mama na świecie ryzykowała życie, by dawać je kolejnym dzieciom. Czy była bohaterką

Zerknij: Najbliższe dni będą ciężke dla wielu osób? Wszystko za sprawą cieśnienia. Co nas czeka