- Mówię do mojego zięcia Andrzeja, "czy ty w ogóle tam jesteś, jaka może być ciąża? Czy wiesz, że Natalie ma tylko jedną nerkę i nie działa idealnie?"
"Rządam u córki pilnej aborcji!" Więc powiedział mi - nie martw się Lily, mamy wszystko pod kontrolą. Prawie rozdarłam go w szpitalu ze złości!
Natalie leży na oddziale patologii ciąży. Lekarze natychmiast, jak się dowiedzieli, dali ją na badanie i dlatego najwyraźniej nie udało im się ukryć przede mną... A ta idiotka leży pod kroplówką i beczy - mamo, nie martw się, wszystko będzie dobrze... Mówię,Natalie, co jest dobre? Jesteś niezdrową osobą! To jest ryzyko! Co więcej, głupie, nieuzasadnione i niepotrzebne ryzyko TWOJEGO życia ze strony męża!
- Poczekaj, co mówią lekarze?
- Cóż mogą powiedzieć lekarze w takiej sytuacji, jeśli ludzie przyszli do nich już na stanowisku? Mówią jedno: będziemy obserwować póki wszystko jest w porządku. Zebrałam wszystkie jej wypisy, wyniki badań, które miałam w rękach, stare oczywiście już, ale od tego czasu sytuacja niewiele się zmieniła - i poszłam do mojego lekarza na konsultację. Tak mi powiedziała - mówi tak, kobiety z taką patologią wysyłaliśmy natychmiast na przerwanie, bo na pewno jest ryzyko!..
- Wcześniej mówisz, kierowane? A teraz okazuje się, że już ich nie wysyłają? - Medycyna nie stoi w miejscu - powiedział zięć. - Twoja córka jest pod opieką lekarzy, może to nie jest takie straszne, co?
- Cóż, to nie jest straszne! Lily znów zaczyna płakać. - Nie jestem sobą z przerażenia, to moja jedyna córka!.. Lekarz prowadzący tam, w patologii, również mi powiedział - nie martw się tak! Ciąża będzie trudna, będzie musiała dużo przebywać w szpitalu, brać leki, robić, co mówią, robić badania znacznie częściej niż zwykła kobieta w ciąży. Ale twoja córka tak bardzo chce dziecka!... ale faktem jest, że nie chce go! Znam moją córkę. To jej mąż ją przekonał! Nie jest jasne, dlaczego ryzykować życie i zdrowie…
... Trzydziestoletnia Anna jest nie tylko jedyną córką, ale także późnym dzieckiem, urodzonym kiedyś przez Lily „dla siebie”.
Dziewczyna urodziła się słaba, miała poważne problemy z nerkami i była kłopotliwa. Matka stale ją leczyła, zabierała do profesorów, przechodziła różne testy, poznawała wyniki. Kartka Anny została bezbłędnie rozpoznana w klinice dziecięcej po opuchniętym kręgosłupie - nie było zbyt wielu tak grubych tomów.
Lily włożyła w córkę całą duszę - chroniła ją przed chorobami i przeciągami, nie zabierała do przedszkola, za ostatnie pieniądze wynajęła nianię, choć w tym czasie nie była przyjmowana, karmiona godzinami i tylko weryfikowana zdrowa żywność , wziął stałe zwolnienie z wychowania fizycznego.
Od dzieciństwa Anna była uczona, że jest strasznie chorą osobą, nic nie może zrobić. Dużo chodź, denerwuj się, jedz pikantne, słone i smażone potrawy, doświadczaj zmęczenia i stresu i tak dalej. Ale musisz uważnie monitorować siebie, słuchać objawów, prawie coś jest nie tak, natychmiast powiadomić matkę, wezwać lekarza, wziąć zwolnienie lekarskie.
Lily, prawie dziesięcioletnia, przekazała córce pomysł, że najprawdopodobniej nie będzie miała dzieci. Macierzyństwo jest dla zdrowych kobiet. A potem niektóre z nich, po przetrwaniu i urodzeniu dziecka, są leczone przez lata, łatając to lub inne w ciele. Co się z nią stanie, Anną, jeśli tak chora na wskroś postanowi nagle zajść w ciążę? Ona po prostu nie przeżyje, to wszystko.
Dlatego Anna dorastała z myślą, że macierzyństwo nie jest dla niej. Chociaż, na szczęście, z jakiegoś powodu zawsze chciała nie kariery i pieniędzy, ale dużej rodziny, przytulnego domu, kochającego męża i innego tradycyjnego kobiecego szczęścia.
Z Andrzejem zaczęli się spotykać, gdy Anna miała dwadzieścia pięć lat, a to była jej pierwsza silna miłość i pierwsze uczucie. Andrzej zdobył ją troskliwym, uważnym, życzliwym, gotowym do pomocy. Żal mu było bezpańskich psów, pomagał schroniskom i bardzo kochał dzieci...
- Kiedy zorientowałam się, że ten Andrzej bałamuci moją córkę, ostrożnie zdobyłam jego telefon! - mówi Lily. -
Zadzwoniłam i umówiłam się na spotkanie, żeby Anna nie wiedziała...
Hm. Dlaczego miałaby nie wiedzieć? Możesz po prostu zaprosić ich do odwiedzenia, poznania się normalnie...
- Musiałam z nim porozmawiać! Lily przerywa. - Powiedziałam mu całą prawdę! Że moja córka jest bardzo chorą osobą. Ma jedną nerkę, druga też nie jest w stu procentach zdrowa, a za drobiazgi mnóstwo różnych dolegliwości. Że dobra żona nie wyjdzie z niej obiektywnie, bo nie powinna dbać o męża, ale o siebie: robić badania, iść na dietę, chodzić do lekarzy. I że nie można mówić o żadnych pospolitych dzieciach! Dlatego mówię Andrzeju, w twoim interesie jest skrócenie tego związku i znalezienie dla siebie zdrowej dziewczyny, która urodzi twoje dzieci…
- Zastanawiam się, jak na to zareagował?
- Cóż, podziękował mi za szczerość, powiedział, że wszystko zrozumiał. Żebym się nie martwiła, wszystko będzie dobrze... A tydzień później córka powiedziała mi, że dali z Andrzejem na zapowiedzi!
Przed ślubem Anna przyprowadziła Andrzeja w odwiedziny, „by zapoznać się z mamą”. Teściowa i zięć bez słowa udawali, że do spotkania w kawiarni i rozmowy o zdrowiu Anny nie doszło.
Znajomość poszła dobrze, ślub też. Po niej Anna przeniosła się do jednopokojowego mieszkania Andrzeja. Mieszkają razem od pięciu lat, od czasu do czasu odpierając naloty Lily, która nieustannie dzwoni do córki przez telefon i bez ostrzeżenia przychodzi z wizytą. Jednak w minionym czasie każdy jakoś się do tego przyzwyczaił i pogodził z istniejącym porządkiem rzeczy. Andrzej niektóre chwile odbierał z humorem, a teściowa nie była już tak upierdliwa.
- Pomyślałam, że to dobrze, że go ostrzegłam wie, że Anna nie może urodzić! - mówi Lily. - I oto jest! Dowiaduję się, że Anna jest w szpitalu, wpadam w panikę: jak, co się stało, w czym? Mówią, że na oddziale położniczym! Prawie w ogóle straciłam przytomność. Poleciałam tam, dałam im wszystkim reprymendę… Zupełnie oszaleli! A godzinę później zadzwonił do mnie Andrzej i mówił tak chamsko, o zgrozo! Wyobraź sobie, powiedział, że jeśli wpadnę w napady złości i oszukam córkę, na ogół ochroni ją przed komunikowaniem się ze mną i nie zobaczę jej aż do porodu. Aż do momentu wynajęcia kolejnego mieszkania i zmiany telefonu! Przerażenie! Koszmar! Moja córka jest w ramionach szaleńca!
Matka martwi się nie bez powodu, bo nawet lekarze potwierdzają, że istnieje pewne ryzyko?
A może wtrąca się we własny biznes?
O tym się mówi: Najmniejsza mama na świecie ryzykowała życie, by dawać je kolejnym dzieciom. Czy była bohaterką
Zerknij: Najbliższe dni będą ciężke dla wielu osób? Wszystko za sprawą cieśnienia. Co nas czeka