Na korytarzu zobaczył kobietę w czarnej chustce. Ledwo stała na nogach. Okazuje się, że to babcia. Ale jaką ona jbyła babcią...

- Dzień dobry.

– Andrzeju? Nazywam się Michał. Czy znasz Izotovą Annę? Niepokoi cię to ze szpitala położniczego - powiedział mężczyzna. - Faktem jest, że wczoraj urodziła córkę, ale poród był niezwykle trudny i zmarła. Zadzwoniliśmy do jej matki i powiedziała, że ​​jesteś ojcem.

– Jakie dziecko? Jaka Anna? O czym mówisz? – zapytał zdziwiony Witalij.

"Czy jesteś Andrzejem?" Anna urodziła wczoraj córeczkę, a ty jesteś jej ojcem. Musisz coś pomyśleć. Proponuję przyjść tu jutro i porozmawiać ”- powiedział lekarz.

Długo zastanawiał się nad tym, co powiedział i nawet nie zauważył, że jego rozmówca odłożył słuchawkę dawno temu. W ogóle nie rozumiał, O JAKIEJ DZIEWCZYNIE i o jakim dziecku mówił. Zaczęło iść w porządku chronologicznym. Jeśli dziecko już się urodziło, wszystko wydarzyło się 9 miesięcy temu. Był maj i mężczyzna właśnie wyjechał na wakacje. Tam poznał blondynkę… Tak, wszystko się zgadza, miała na imię Anna. Śliczna dziewczyna z głośnym śmiechem. Miała tylko dwadzieścia lat, a on prawie czterdzieści.

Dla niego była to zwyczajna powieść wakacyjna. Nigdy nie chciał się ożenić ani mieć dzieci. I zapomniał, o Annie zaraz po powrocie do domu, a teraz jej zakochane niebieskie oczy po prostu nie opuszczały jego głowy. Zaczął wszystko sobie przypominać i nagle zorientował się, że tej dziewczyny nie ma. Jak nie? Czy to w ogóle możliwe? Jakiś nonsens.

– Dziecko… – powiedział ze strachem i zmieszaniem. - A dlaczego jej babcia nie może jej odebrać? Dlaczego w ogóle tu jestem? Zrobię to, porozmawiam z matką Anny i wszystko rozwiążemy.

Nie mógł się jednak uspokoić. Myśli nie pozwalały mu spać przez całą noc, chociaż nie zamierzał zabrać ze sobą dziecka.

Następnego dnia stał obok ciała Anny i po prostu nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ona. Zimne światło gabinetu oświetliło jej ciało i uczyniło je zupełnie innym. Natychmiast wybiegł na zewnątrz, poprosił mężczyznę o papierosa i szybko go zapalił. Potem szybko udał się do gabinetu Michała.

- Chcesz popatrzeć na swoją córkę? – zapytał lekarz.

- Nie, teraz chcę porozmawiać z matką Anny. Czy ona jest gdzieś tutaj?

- Tak, właśnie minęłaś ją. Czekam na korytarzu.

- Będę tam przez chwilę.

Na korytarzu zobaczył kobietę w czarnej chustce. Ledwo stała na nogach. Okazuje się, że to babcia. Ale cóż to za babcia… Tylko kilka lat starsza od Andrzeja. Podszedł do niej i powiedział:

- Dzień dobry.

Kobieta spojrzała na niego oczami pełnymi bólu i smutku i odpowiedziała:

"Mam na imię Anna." – Jestem matką Ani – powiedziała kobieta przez łzy.

- A ja jestem Witalij.

- Wiem, dużo o tobie opowiadała. A teraz już nic więcej nie powie… - powiedziała gorzko Anna.

Witalij w tym momencie po prostu nie wiedział, co robić. Nagle kobieta przerwała ciszę:

– Nie poddawaj się, proszę. Nie przeżyje w sierocińcu…

- A dlaczego w sierocińcu? Możesz ją zabrać ze sobą. Jesteś babcią - odpowiedział Witalij.

– Nie dadzą mi jej. Mam grupę. Wada serca… Po prostu to zaakceptuj, a ja to przedstawię. Nie potrzebujemy nawet od ciebie żadnych pieniędzy, tylko po to, żeby dziewczynka nie została zabrana do sierocińca. Życie z tym zaboli mnie…

Wziął ją za rękę i zabrał do gabinetu naczelnego lekarza.

- Co jest potrzebne do uznania ojcostwa? – zapytał mężczyzna.

„Zrób test DNA”, lekarz spojrzał na niego uważnie i kontynuował: „Jak ją nazwałeś?”

"Kogo?"

"Twoją córkę."

- Maja...

Wyniki badań były gotowe po tygodniu i Witalij z Anną przyjechali po dziewczynkę do szpitala położniczego. Kiedy pielęgniarka wyjęła małe różowe zawiniątko, wszystko wewnątrz mężczyzny zaczęło się trząść. Nie mógł uwierzyć, że to jego dziecko. Anna wzięła wnuczkę na ręce, ale nagle Witalij zawołał ją do siebie. Natychmiast przekazała mu dziecko. Kiedy mężczyzna odsłonił kocyk, zobaczył swoją małą kopię w tym małym dziecku. Maja była do niego bardzo podobna. Nie mógł nawet stanąć na nogach. Dobrze, że obok było krzesło.

Dziewczynka zaczęła płakać, a on zaczął ją delikatnie kołysać. Po kilku minutach Maja uspokoiła się, a Witalij nie mógł zrozumieć, co się w nim dzieje. Nigdy nie czuł takich emocji. Położna nagle wyszła z jednej z sal.

– Pozwól, że ją zabiorę – powiedziała.

- Nie ma potrzeby. Wszystko zrobię sam. Chodźmy do domu. Do naszego domu…

O tym się mówi: Najmniejsza mama na świecie ryzykowała życie, by dawać je kolejnym dzieciom. Czy była bohaterką

Zerknij: Najbliższe dni będą ciężke dla wielu osób? Wszystko za sprawą cieśnienia. Co nas czeka